sobota, 10 września 2016

Wildwood Wildlife Park

Cześć :)

Turnus sobie trwał w najlepsze. Z lepszą lub gorszą pogodą, aż dobiegł końca. A przynajmniej pierwszy turnus się zakończył. Uroczystość zakończenia odbyła się po zmierzchu, ale zanim to się odbyło, dzieci z każdego domku miały przygotować jakiś swój symbol z kawałków materiału. Pewnie zastanawia Was dlaczego. Dowiedzieliśmy się o tym, podczas uroczystości zakończenia. Oczywiście była przemowa ze strony Dyrektora Camp a później te symbole były palone, podobnie jak napis "Camp Ojibwa", który również był przygotowany. Fantastycznie to wyglądało. Nie pamiętam teraz jakie powody były tego palenia, ale podejrzewam, że było jakieś głębsze znaczenie ;p.

Właściciele zapewnili trochę rozrywki również nam. Mianowicie byliśmy w Wildwood Wildlife Park w miasteczku Minocqua. Wyjeżdżaliśmy po lunchu. Gdy dojechaliśmy na miejsce, przez sklep przeszliśmy do ZOO i na samym początku przywitały nas kozy :) Małe, słodkie kózki. Niektóre z nich były bardzo młode. Nie bały się ludzi i chodziły samopas, tak że mogliśmy je pogłaskać.
Kolejnym zwierzęta, które odwiedziliśmy to sowa, gigantyczny królik oraz sarny. 


Źródło: własne 
Dalej w kolejności były papugi, wśród których zrobiłam sobie zdjęcie. Zwiedzaliśmy kolejne zakątki parku zoologicznego i zobaczyliśmy żyrafy, zebry, lamę oraz robiliśmy sobie zdjęcia sprawdzając rozpiętość naszych ramion. Moja rozpiętość ramion, podobnie jak większości dziewczyn odpowiadała indykowi.


Źródło: własne

Po takich sesjach, przeszliśmy na dział z gadami. Widzieliśmy różnego rodzaju jaszczurki, krokodyle, węże i inne takie.
W ZOO zbliżaliśmy się do końca naszej wycieczki, ponieważ mieliśmy ograniczony czas. Mieliśmy zaplanowany również obiadokolację w restauracji w tym mieście.
Jedliśmy w Paul Bunyan's Cook Shanty. Jeśli chodzi o sam obiad, to nie było to nic specjalnego. Mam na myśli, że obiad był taki sam jak u nas na campie. Mianowicie: żeberka, kurczak, mashed potato, babeczki kukurydziane, kukurydza gotowana oraz chałka.
Chcieliśmy jeszcze pochodzić trochę po miasteczku, ale pogoda się popsuła i padało i musieliśmy wracać do nas na Camp.
I do pracy...

Brak komentarzy: