niedziela, 25 września 2016

Camp Ojibwa CD...

Cześć :)

Czas na campie mijał powoli. Większość czwartkowych popołudni miałyśmy wolne. Jednego z nich, chciałyśmy z kolegą ze Szkocji pojechać do miasteczka, ale nie pamiętam jakiego, bo w końcu nie pojechaliśmy. Szalone Polki (czyt. ja i moje koleżanki) po raz kolejny przeszły cały Camp wzdłuż i wszerz. A na końcu poszłyśmy na plażę nad jeziorem i robiłyśmy sobie zwariowane zdjęcia. Tak zaczęła się moja przygoda ze skakanie w różnych miejscach.


Źródło: własne

Kolejnym ciekawym wydarzeniem na campie dla nas było niedzielne ognisko podczas, którego robiliśmy s'mores. Jak już wcześniej pisałam są to pianki marshmallow opiekany nad ogniem podczas ogniska z czekoladą pomiędzy kawałkami herbatników. Po zjedzeniu jeszcze przez dość długi czas siedzieliśmy gadając o wszystkim i o niczym. Byliśmy tam do zmroku i potem oglądaliśmy niebo i spadające gwiazdy :)


Camp jako, że przyjmował osoby z obcego kraju mieli obowiązek przedstawić nam kulturę ich kraju i zapewnić jakieś atrakcję poza pracą na Campie. Tego typu atrakcją była wycieczka nad wodospad Bond w stanie Michigan, który znajdował się około 1h jazdy samochodem z naszego campu. 


Źródło: własne
Jest tam przygotowana droga, że można obejść wokół cały wodospad. Dzięki czemu można zobaczyć wodospad z każdej strony i perspektywy. A zarazem odpocząć od osób, z którymi się przebywa od kilku tygodni non stop. 

Pomimo bycia tam zaledwie przez kilka godzin naładowałam baterię na kilka następnych tygodni. Spojrzałam na kilka rzeczy z innej perspektywy i mogłam ponownie cieszyć się z przebywania w Stanach. 
Z wodospadu pojechaliśmy jeszcze na plaże niedaleko. Tam trochę pomoczyłyśmy stopy w wodzie i był to swego rodzaju dalszy psychiczny odpoczynek.

Ostatni nasz wypad z Campu, o którym chciałabym napisać kilka słów to Vilas County Fair, czyli Wesołe Miasteczko. Pojechaliśmy tam całą ekipą. Było to już po zakończeniu turnusu, więc nie mieliśmy żadnych ograniczeń. Tam wyglądało to trochę inaczej niż u nas. Wejście na teren Wesołego Miasteczka był dla wszystkich za darmo. W kasie kupowało się kupony i chyba 1 kupon był za 1$. Były kolejki, z których można było skorzystać za 1 kupon. Jednak te najfajniejsze były za 3 kupony. Większość z nas poszło na 3 kolejki i zabaw była fantastyczna. 
Po zabawie w Wesołym Miasteczku pojechaliśmy do Eagle River do baru, w którym na samym początku razem z koleżankami wygrałyśmy bon na 50$ i wykorzystaliśmy go.  Kilka dni później wyruszyliśmy w podróż do Chicago, gdzie rozeszliśmy się w różne strony.

Brak komentarzy: