niedziela, 24 lipca 2016

Camp Ojibwa Again

Cześć :)

Wracamy na camp.
Chciałabym napisać trochę o tym co działo się na campie. Przeważnie było spokojnie (o tyle o ile może być w miejscu gdzie jest ponad 200 chłopaków) i nie zbyt wiele się działo. Jednak my jakoś sobie ten czas organizowaliśmy. Tutaj wole się skupić na naszych wypadach po najbliżej okolicy.

Przed wyjazdem ostrzegali nas, żebyśmy w czasie pracy nie spożywali alkoholu i bardzo uważali na to co robimy. Wtedy bardzo się tym przejmowałam i miałam zamiar uważać. Rzeczywistość na moim Campie wyglądała z goła inaczej. Gdy zapadał mrok nikt się nie przejmował tym tym co wolno, a co nie. Opiekunowie na campie byli w gorszej sytuacji niż my, bo mieli zajmować się dziećmi i dla nich skończyłoby się gorzej, gdyby ktoś ich przyłapał na byciu pijanym. My po pracy i poza terenem campu mogliśmy robić co chcieliśmy, byleby tylko stawić się o ustalonej godzinie w pracy i być w stanie pracować. Pomocne było, że nasza bezpośrednia przełożona - Supervisor - chodziła na imprezy razem z nami.  

Prawie zawsze przed wyruszeniem na taką imprezę, spotykaliśmy się z Consoullerami (opiekunami) w domku na przy bramie Campu. Małe before party, a potem organizowaliśmy się jak pojechać na imprezę do miasteczka. Było tylko jedno miejsce, gdzie odbywały się takie imprezy Gee O's. Wstęp był dla wszystkich, ale przy wejściu sprawdzali dowody i czy możemy pić (W USA można spożywać od 21 lat). Ci, którzy byli powyżej 21 lat dostawali pieczątkę na rękę. Ceny na studencka kieszeń, muzyka przy której można się pobawić i wyszaleć, towarzystwo tez znakomite. To były jedne z lepszych imprez w moim życiu. Trzeba tylko patrzeć, kiedy zaczyna się robić mniej tłocznie, bo to oznaczało, że ludzie wracają do Campu. Gdybyśmy sobie nie przypilnowali powrotu, to mielibyśmy bardzo ładny spacer. Na szczęście zawsze mieliśmy transport powrotny, tylko czasami były to ekstremalne warunki jak bagażnik.

Kilka razy byliśmy na imprezach. Podczas pierwszego turnusu przeważnie były to soboty, a w drugim w piątki. Miło było raz na tydzień oderwać się od wszystkiego.  


Żródło: foursquare.com

sobota, 9 lipca 2016

Eagle River 2

Cześć :)

Chce Wam dzisiaj opowiedzieć o mojej drugiej wyprawie do Eagle River. Czy ciekawsza? Sami ocenicie. Dla mnie to na pewno były nowe doświadczenia. nowa przygoda. Chociaż od jakiegoś czasu każdy dzień uważam za nową przygodę, nowe doświadczenie.

Ale wracając do tematu. Eagle River. Druga wyprawa do miasteczka miała miejsce tydzień później. 

Źródło: Własne
Tym razem nasz pobyt był znacznie dłuższy. Wyjechałyśmy po południu. Tym razem sklepy nas nie interesowały. Wszystko miałyśmy na miejscu, poza tym w ciągu tygodnia byliśmy w Walmarcie w Rhinelander i mogliśmy dokupić to co potrzebowaliśmy. Jechałyśmy we trzy, dołączyła do nas koleżanka z Węgier, bo chciała z nami przejść się po Eagle River. Zawitałyśmy do tamtejszego pubu. Usiadłyśmy przy barze i zamówiłyśmy drinki. W knajpce były maszyny do gry, ale nam barmanka zaproponowała inną zabawę. Miała tablicę z pozakrywanymi kartami, aby wygrać musiałyśmy znaleźć 3 Asy. Postanowiłyśmy, że każda z nas wybierze po jednej karcie z każdej kolumny i każda z nas wybrała Asa. Takim sposobem wygrałyśmy 50$ do wykorzystania w barze. I już wtedy stwierdziłyśmy, że raczej nie uda nam się tego wydać i miałyśmy nadzieje, że uda nam się całą ekipą kiedyś przyjechać i skorzystać z tej nagrody.



Później koleżanka z Węgier musiała wracać, bo nie miała dnia wolnego i trzeba było przygotować obiadokolację. My natomiast poszłyśmy do kina tam zwanego "Theatre" na "Maleficent" (Czarownica). Maiłyśmy to zaplanowane, bo tak naprawdę co można robić w takim miasteczku? Szczególnie, że to był nasz początek pobytu tam i byliśmy głodni wrażeń, poznawania USA. Stwierdziłyśmy, że nie ma co wracać na Camp tylko zaczerpniemy trochę kultury. W kinie zakupiłyśmy popcorn i colę, bo jakby inaczej. Miałyśmy też świadomość, że na camp możemy przybyć po kolacji, więc nie będziemy miały co zjeść. 
Po zakończonym filmie wracałyśmy na camp. I miałyśmy bardzo miłą niespodziankę:


Zdjęcie mojego autorstwa

Mała rzecz a cieszy :):)