Czas na Campie płyną dość szybko. Aż zbliżył się koniec czerwca. W Stanach Zjednoczonych 4 lipca obchodzone jest Dzień Niepodległości. Nie wiem jak zwykle wygląda w USA Dzień Niepodległości. Gdy byłam w Stanach 4 lipca wypadał w ciągu tygodnia.
My mieliśmy okazję obchodzić Dzień Niepodległości w niedzielę poprzedzającą to święto. Nasze szefostwo z Campu zabrało nas do miasta, St. Germain. Jest to miasteczko w tym samym hrabstwie co Eagle River. Oddalone o jakąś godzinę jazdy samochodem. W miasteczko poszliśmy na zakupy. Nasza "polska" ekipa kupiła jakieś 2 butelki wina, chipsy Pringle's, po jednej paczce z każdego smaku i orzeszki ziemne. a potem siedzieliśmy na boisku, na placu na trawie. Przez większość czasu po prostu siedzieliśmy, rozmawialiśmy, żartowaliśmy i po prostu odpoczywaliśmy. Każde z nas snuło swoje oczekiwania, co do tego jakie piękna i wspaniałe będą fajerwerki, na które czekaliśmy. Naprawdę spodziewaliśmy się czegoś niesamowitego, czekaliśmy na coś czego jeszcze nigdy nie widzieliśmy. Natomiast kiedy nadszedł moment na fajerwerki... były one całkowicie zwyczajne. Nie było w nich nic nadzwyczajnego, ani specjalnie duże, ani nie układały się w żadne napisy.
Źródło: własne |
Przejdźmy jednak do właściwego Dnia Niepodległości i tego co 4 lipca działo się na Campie. Tego dnia lunch jedliśmy na dworze. Każdy sam sobie przygotowywał hot-doga. Na deser był arbuz i lody. Poza tym dzieci z każdego domu musiały przygotować jakąś atrakcję.
Jeden z domków przygotował kule lodowe, które polewało się syropem i zmieniały kolor na ten zgodny z kolorem syropu jak i tez smak. jednak większość zabaw była powiązana z rzucaniem czymś w kogoś jak i też aby ta druga osoba była jak najbardziej mokra. Można powiedzieć typowe zabawy dla dzieciaków, w szczególności płci męskiej. :D
A dorosłe towarzystwo wieczorem wybrało się do klubu na imprezę. Było to chyba pierwsze wyjście, na które wybrali się (chyba) cały kitchen staff (czyli ja +osoby pracujące ze mną na kuchni) i była to jedna z lepszych imprez. Tłum ludzi, bo zjechało się tam chyba całe miasteczko i chyba było nawet sporo osób od nas z Campu :)